W ostatnich latach – a szczególnie w sezonie 2023-24 – można odnieść wrażenie, że nad polskim morzem trwa zorganizowana kampania zniechęcająca turystów. Artykuły pojawiające się w mediach tradycyjnych i internetowych coraz częściej kreują obraz Bałtyku jako miejsca nieprzyjaznego, drogiego i nieatrakcyjnego. Krytykuje się pogodę, ceny, warunki noclegowe, tłumy – często bez rzetelnych danych, za to z dużą dozą emocjonalnych uogólnień.
Jednym z przykładów był artykuł opublikowany na portalu Polki.pl, należącym do Grupy Edipresse – dziś będącej częścią Wirtualnej Polski. Materiał ten, zamiast jakiejkolwiek analizy czy porównania, oferował jedynie uproszczone przesłanie: „Nie jedźcie nad polskie morze, bo nie warto.” Żadnych danych. Żadnych konkretów. Tylko opinia.
Inne portale przynajmniej próbują podawać statystyki – choć często zawyżone lub wyjęte z kontekstu – ale tutaj mamy do czynienia z czystą opinią przedstawioną jako fakt. I to właśnie rodzi pytanie: dlaczego? I komu na tym zależy?
Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to…
Zastanówmy się przez chwilę. Przeciętna polska rodzina, zniechęcona przez takie publikacje, zamiast Bałtyku wybiera Grecję. Kto na tym zarabia?
- biura podróży,
- linie lotnicze,
- właściciele hoteli za granicą,
- i… portale, które sprzedają te wycieczki lub biorą prowizję za rezerwację.
Co ciekawe – wspomniana Wirtualna Polska, która publikuje artykuły krytyczne wobec polskiego wybrzeża, jest też właścicielem serwisu Nocowanie.pl, lidera w branży krajowych rezerwacji. Czy nie powinno im zależeć na tym, by promować krajową turystykę? Na pierwszy rzut oka: tak. Ale rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
Bo o ile prowizja za rezerwację domku nad morzem to ok. 200–300 zł, to prowizja od wycieczki zagranicznej może wynieść nawet 1400 zł i więcej.
A wspomniany wyżej koncern jest właścicielem także wakacje.pl – największego polskiego pośrednika w wycieczkach zagranicznych.
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że w niektórych redakcjach lepiej opłaca się zniechęcać do Bałtyku, niż go promować.

Jako ktoś, kto zna to miejsce – nie mogę milczeć
Jestem osobą, która od lat promuje miejscowości nad polskim morzem. Wiem, ile pracy, pieniędzy i energii trzeba włożyć, by budować pozytywny wizerunek regionu. I właśnie dlatego takie „opiniotwórcze” artykuły wywołują złość.
Bo Dębki, Jastarnia, Karwia, Rewal, Międzyzdroje, Hel i wiele innych miejscowości to przepiękne kierunki wakacyjne. Z naturalnymi plażami, unikalną atmosferą, gościnnością, świeżym powietrzem i umiarkowaną temperaturą latem – co coraz więcej osób uznaje za zaletę, a nie wadę.
Gdy południe Europy gotuje się w 40-stopniowym upale, my możemy spacerować po lesie, iść z dziećmi na plażę, nie chowając się w klimatyzowanych bunkrach. Ale tego media nie napiszą.
Polskie morze zasługuje na sprawiedliwość
Nasze nadmorskie miejscowości mają swoje wyzwania – jak każdy kierunek wakacyjny. Ale zasługują na uczciwe, zrównoważone przedstawienie, a nie medialne ataki oparte na klikbajtach i emocjach.
Bo jeśli stracimy zaufanie turystów do Bałtyku tylko dlatego, że kilka redakcji uznało, że „lepiej się klika Grecja niż Dębki” – to nie tylko stracą na tym lokalne pensjonaty i restauracje, ale też całe regiony, społeczności i tysiące ludzi, którzy uczciwie pracują na sukces sezonu.
Co o tym myślicie?
W kolejnych częściach tego artykułu pokażemy, jak wspólnie możemy zawalczyć o prawdziwy wizerunek naszego wybrzeża. Bo jeśli nie zrobimy tego my – to nikt za nas tego nie zrobi.